El Camino de Santiago

Kiedyś przyszedł mi do głowy pomysł, aby wybrać się do Santiago de Compostella w Hiszpanii i zobaczyć grób św. Jakuba. Od niemal 900 lat miejsce to odwiedzają pątnicy z całego świata. By formalnie uznać pielgrzymkę za spełnioną, należy przynajmniej 100 km przejść piechotą lub przejechać 200 km konno lub na rowerze. Najpopularniejszą drogą – camino – wiodącą do Santiago, jest tzw. Droga Francuska. Jej długość to ok. 950 km i ciągnie się od Pirenejów przez całą północną Hiszpanię. Przechodzi przez takie miasta jak: Pampeluna, Logronio, Burgos, Leon i Ponferade.

Ponieważ miałem tylko dwa tygodnie urlopu i nie potrafię jeździć konno, do dyspozycji został mi rower. Do realizacji swojego pomysłu namówiłem dwoje moich przyjaciół. Przez pięć miesięcy budowaliśmy formę i przygotowywaliśmy wyjazd. Ostatecznie w połowie sierpnia wylecieliśmy z Warszawy do Madrytu, a stamtąd dotarliśmy pociągiem do Pampeluny, gdzie wsiedliśmy na rowery. Na lotnisku wszyscy ze zdziwieniem spoglądali na nasze bagaże, bo zabieranie jednośladów do samolotu nie jest w Polsce zbyt popularne.

W Madrycie temperatura dochodziła do 35 stopni w cieniu. Baliśmy się, że w takim upale będzie ciężko jechać, ale już w Pampelunie okazało się, że północna Hiszpania jest znacznie chłodniejsza. Czasem w środku lata pada deszcz, a ranki są nawet bardzo zimne. W górach jeden z poranków powitał nas dość chłodno – temperatura spadła do dwóch stopni!

W ciągu jedenastu dni przejechaliśmy ok. 850 km przez pełne uroku wsie, miasta i miasteczka. Niezwykle serdecznie byliśmy traktowani przez mieszkańców. W każdej miejscowości zaskakiwała nas ogromna liczba zabytków, piękne średniowieczne domy, mosty, kościoły i katedry. Ale na trasie nie brakło również bardzo nowoczesnych obiektów. Życzylibyśmy sobie mieć w Polsce drogi i mosty takie, jak w Galicji.

Szlak prowadzi po bardzo urozmaiconym terenie: przez pagórki, równiny, a nawet przedziera się przez wysokie góry. Nasza „pątnicza trasa” wiodła nas przez pola, winnice i pastwiska, a nawet przez las eukaliptusowy! Bywało, że droga zdawała się być ponad nasze siły. Od początku, tuż po wyjeździe z Pampeluny, okazało się, że mamy kilka kilometrów podjazdu i musimy przejechać przez pierwszą przełęcz. Kiedy zmęczeni stawaliśmy na szczycie, ogarniała nas radość, że możemy od tej pory kilka kilometrów zjeżdżać w dół bez pedałowania.

Na szczególną uwagę zasługuje infrastruktura przygotowana dla pielgrzymów. Na Drodze Francuskiej, w przybliżeniu co 5 km, wybudowano i bardzo dobrze wyposażono hoteliki i schroniska, gdzie można przenocować za niewielką opłatą. Ponadto prawie w każdej miejscowości są kawiarenki, bary i restauracje, w których od godziny 6 można zjeść śniadanie i wypić świetną kawę, a po południu i wieczorem spodziewać się smacznego posiłku. Całości dopełnia znakomite wino, pochodzące z tutejszych upraw.

To co przez dzień spaliliśmy w pocie czoła na rowerach, w południe i wieczorem odrabialiśmy, rozkoszując się miejscową kuchnią.

Po przyjeździe do Santiago de Compostella, obowiązkiem każdego pątnika jest odwiedzenie katedry, gdzie w podziemiach spoczywają relikwie św. Jakuba i udział w specjalnej mszy św. w intencji pielgrzymów. Tradycja nakazuje, aby każdy przychodzący przytulił się do figury świętego umieszczonej w głównym ołtarzu, polecając wszystkie przyniesione do niego intencje. Po tej ceremonii pielgrzymi udają się do punktu, gdzie na podstawie credenciali (książeczek, w których przez całą drogę zbiera się pieczątki, potwierdzające przebytą trasę) otrzymuje się świadectwo odbytej peregrynacji.

Zawsze kiedy słyszeliśmy stwierdzenie, że kto raz przeszedł szlak św. Jakuba, chce tam wrócić ponownie, nie mogliśmy w to uwierzyć. Po przybyciu do Krakowa jednomyślnie, w trójkę, postanowiliśmy, że każde z nas znowu w ciągu najbliższych lat podejmie trud, aby następnym razem już na piechotę przejść „el camino”.

Zachęcam wszystkich do przejścia lub przejechania opisanej trasy. W naszym biurze udzielimy fachowych informacji i pomożemy zorganizować wyprawę.

Wojciech Tokarski